9/12/2018 01:56:00 PM

Nowości makijażowe od Revers Cosmetics

Hej kochani! Sprawdzanie nowości kosmetycznych od Revers Cosmetics ciąg dalszy. Na początku września opowiadałam Wam o lakierach Revers Solar Gel Top Coat i Solar Gel efekt lakieru hybrydowego Water Melon 04. Kto nie pamięta i chciałby sobie przypomnieć zapraszam TU.

Dziś przychodzę do Was z recenzją nowinek typowo kosmetycznych. Podzielę się swoją opinią na temat kilku produktów, które towarzyszą nam podczas codziennego make-upu. 



Zacznijmy od podkładu. Jest to moim zdaniem absolutny niezbędnik w makijażu. Nie mam tu na myśli efektu tzw. tapety, tylko delikatne wyrównanie koloru naszej twarzy. Producent oferuje nam trzy serie do wyboru: Ideal Lift, Ideal Matt i Ideal Cover. Jako że mam cerę mieszaną, ze skłonnością do przetłuszczania się, to mój wybór padł na opcje Matt.


Jeżeli chodzi o kolorystykę, to do wyboru mamy 4 odcienie oznaczone numerami od 13 (najjaśniejszy) do 16 (najciemniejszy). Jako że jestem typowym bladziochem powinnam była wybrać opcje najjaśniejszą, czyli nr. 13, ja jednak zdecydowałam się na nr.14. Dlaczego? A no dlatego, że po lecie jednak mam twarz delikatnie opaloną i najjaśniejszy odcień mógłby być za jasny. 


W sumie odcień mógłby być odrobinkę jaśniejszy, ale to szczegół. Na teraz pasuje. Sama buteleczka jest szklana o pojemności 30 ml. Posiada dozownik w kolorze czarnym i nakrętkę w kolorze złotym. Wygląd estetyczny uważam za klasykę, którą jak najbardziej akceptuje. Niestety pokrywka nie trzyma się dość mocno buteleczki i może nam "latać" jeżeli zdecydujemy się wziąć podkład powiedzmy w podróż. Jeżeli chodzi o konsystencje, to jest ona odpowiednia jak na podkład, ale dla mnie za bardzo zbita i ciężka, mogłaby być lżejsza. Musimy sprytnie nakładać go na twarz, gdyż zastyga i mogą powstać plamy, jeżeli będziemy się ociągać.


Producent obiecuje nam długotrwały efekt matu, aż do 16 godzin. Po raz pierwszy użyłam go idąc na cały dzień do pracy. Taki dzień pracujący trwa u mnie ok. 11 godzin. Do tego należy doliczyć dojazd w obydwie strony trwający ok. godziny. Zatem nałożyłam podkład ok g. 8:30 rano i zmywałam ok. g. 22:30 wieczorem. Powiem Wam, że byłam bardzo zdziwiona, iż gdy po raz pierwszy miałam produkt na twarzy rzeczywiście efekt matu był wow. Co to znaczy? A no to, że moja twarz nie wymagała przypudrowania i nie świeciła się jak ozdoba choinkowa. Nie wiem od czego to zależy, ale gdy po raz drugi użyłam podkładu to po ok. 8 godzinach moja twarz wymagała delikatnego przypudrowania. Dla mnie taka trwałość jest super mimo wszystko,  zwłaszcza, że moja cera naprawdę jest wymagająca i kapryśna. Tu została "ujarzmiona".


Jest to nic innego jak rozświetlacz. Nie jestem guru makijażu i mówiąc szczerze nie znam się zbyt dobrze na konturowaniu i rozświetleniu twarzy. Tym bardziej byłam ciekawa tego produktu, no bo przecież przydałoby się w końcu czegoś nauczyć i poszerzyć horyzonty swojej wiedzy.


Do wyboru mamy 4 rodzaje rozświetlaczy:

1 - UNICORN
2 - ETERNAL
3 - CHAMPAGNE
4 - HARMONY


Mój wybór padł na nr. 2 - ETERNAL. Produkt zamknięty jest w plastikowym opakowaniu przypominającym standardowe opakowanie sprasowanego pudru. Czarny dół, produkt, a następnie przeźroczysta góra, ukazująca zawartość opakowania bez konieczności otwierania go by móc zobaczyć, co jest w środku. Na wierzchu napis STROBE & GLOW  w wydaniu holo. Podoba mi się.  Niestety tu też nalazłam jeden minus, który dla niektórych z  Was może okazać się plusem. Otworzenie pudełka nie jest łatwe. Potrzebujemy do tego dwóch rąk, jedną się nie da.


Producent pomyślał o laikach makijażu (takich jak ja :) )  i umieścił z tyłu opakowania obrazek ukazujący miejsca, które należy rozświetlać podczas wykonywania make-upu. Rozświetlenia potrzebuje nasze czoło, kości policzkowe, grzbiet nosa, miejsce nad górną wargą, a także broda. Ja używam go także delikatnie przy łuku brwiowym i czasami jako cienie. Ale tak jak już Wam pisałam - ekspertem nie jestem. 



Pigmentacje możecie zobaczyć na zdjęciu powyżej. Na opuszkach palców jest produkt, który znalazł się tam po delikatnym, podkreślam - delikatnym dotknięciu produktu. Jednym słowem - sztos. Na skórze pozostawia przepięknie mieniący się efekt, który przypomina mi opalizujące złoto.



Na zdjęciu ciężko jest uchwycić ten przecudny efekt tafli, który produkt pozostawia na skórze. Musicie mi uwierzyć na słowo, że jest naprawdę cudowny! Utrzymuje się spokojnie kilka godzin, o ile nie dotykamy co chwilę naszej twarzy, co powoduje jego ścieranie. Zauważyłam jeden minus tego produktu. Otóż sam rozświetlacz jest za mało sprasowany (zbity). Co to znaczy? A no to, że podczas najmniejszego ruchu produkt się kruszy. Czyli np. jeżeli położymy pudełko pionowo w kosmetyczce, to istnieje prawdopodobieństwo, ze przy najbliższym użytkowaniu brzegi rozświetlacza będą pokruszone.



Samo określenie "Lakier do ust" nie za bardzo do mnie przemawiało.  No bo "lakier" kojarzy mi się z z produktami do włosów, no i oczywiście paznokci. Z drugiej strony wiem, że używa się różnych chwytów marketingowych by dany produkt mogliśmy zapamiętać jako coś niezwykłego, lub coś, co niekoniecznie nam pasuje do tego konkretnego produktu. Tak jest i w tym przypadku.


Do wyboru mamy 12 odcieni. Są to maty, które podkreślą nasze usta zaczynając od delikatnych nadziaków (takich jak np. 06 i 17) po krwistą czerwień i róż ( odpowiednio nr. 15 i nr. 13). O ile uwielbiam odcienie nudzakowe i raczej nie wyróżniające się, to tym razem zdecydowałam się wyjść poza strefę mojego komfortu i postawiłam na nr. 10.


Jest to odcień różu. Bardzo nasyconego malinowego różu, czego chyba za bardzo nie widać na swatchu. Kolor na żywo prezentuje się przepięknie. Samo opakowanie jest raczej klasyczne. Przeźroczysty dół i czarna góra. Aplikator jest ścięty, więc gwarantuje nam łatwość i precyzyjność aplikacji. A co z tym matem  na ustach? No powiem wam, że szczerze jestem zachwycona. Po aplikacji musimy odczekać jakieś 5 minut do całkowitego zastygnięcia kolorku. Po tym czasie uzyskujemy przepiękne matowe wykończenie. Ja czuje, jakby moje usta były delikatnie przypudrowane i to akurat bardzo mi się podoba. Produkt zastyga i nie pozostawia żadnych śladów, a na ustach utrzymuje się dobrych kilka godzin. Nawet jak piłam czy jadłam to ścieranie było naprawdę minimalne. Bardzo mile zaskoczona byłam tym lakierem i z chęcią wypróbuje inne odzienie. Przede wszystkim mojego ulubionego nudziaka.


Nadszedł czas na podsumowanie. Kosmetyki Revers Cosmetics bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły. Pomimo dość niskiej ceny wcale nie odbiegają od droższych marek swoją jakością, ani wyglądem wizualnym. Od poprzednich testów sporo się zmieniło i jakość decydowanie się poprawiła na plus. Bez wątpienia moimi faworytami zostają rozświetlacz i lakier do ust. Polecam Wam wypróbować!

A poniżej przedstawiam Wam mój makijaż wykonany zrecenzowanymi kosmetykami. Uprzedzam, że światło kłamie i nie zobaczycie w 100% np. cudownego rozświetlacza na kościach policzkowych, którego nie potrafiłam uchwycić. 


A Wy kochani znacie nowości od Revers Cosmetics?
Co o nich sądzicie?



Brak komentarzy:

Dziękuję za komentarz.