6/14/2019 09:53:00 AM

Pielewin Wiktor S.N.U.F.F Recenzja.

Postsowiecka Rosja, literatura światowa, wątek miłosny na tle katastrofy, mieszanka science-fiction i mistycyzmu, oraz tekst silnie opiewający metaforą – tak przyjęłam do siebie zbiór myśli osób, które czytały tę książkę przede mną i przeraziłam się niemiłosiernie. Niestety, albo stety właśnie, nastawiłam się na książkę bardzo negatywnie, ale wychodzę z założenia, że lepiej się mile zaskoczyć, niż gorzko rozczarować sięgnęłam po lekturę z ciekawością  - to wszystko w jednej powieści? Pod jedną okładką? Niemożliwe.


Sam język jakim operuje autor jest trudny, książka staje się przez to cięższa w odbiorze, ale to kunszt autora – styl wypracowywany i doceniany na świecie. Artyzm w czystej postaci. I niby brnie się przez książkę kartka po kartce, i czuje się zmęczenie z każdym kolejnym zdaniem to sam przekaz jest tak wciągający, że sekundy spędzone nad książką zmieniają się w minuty, minuty w godziny, godziny w pory dnia. I w trakcie czytania o apokalipsie, zgniłych mediach i wojnie międzyrasowej boimy się, że ta historia będzie miała swój koniec – bałam się go poznać, próbowałam przedłużyć czytanie jak najdłużej się da, jednocześnie pochłaniając kolejne litery.


Jestem fanką wątków, w których autorzy nie boją się mówić o mediach i o zamieszaniu jakie one robią. Dlaczego? Chociażby dlatego iż sama jestem po studiach na kierunku medialnym. Wiktor Pielewin robi to doskonale. Trafia w punkt. Ale właśnie w całej historii, gdzie istnieje podział na ludzi i orków, trzeba się doszukiwać metaforycznych rozwiązań problemu, który autor postawił w swojej głowie. Trzeba sięgnąć w najskrytsze zakamarki umysłu żeby móc iść przez tą powieść, tak jak szedł przez nią autor pisząc ją. Samo to wczuwanie się daje swojego rodzaju satysfakcję – buduje więź między czytelnikiem a autorem, na tle brutalnej rzeczywistości, którą, jak na tacy, pokazuje nam autor. I choć autor na pewno ukrył tam swoje własne odczucia i obdarzył historię swoimi przeżyciami, to udało mu się jednocześnie stworzyć powieść uniwersalną. Każda kultura, każdy kraj, każda jednostka może to odebrać w swój indywidualny sposób.
Wiktor Pielewin jest niedoceniany w swoim kraju, a doceniany na świecie, no bo wyobraźcie sobie autora, który odkrywa światu to co brudne w jego ojczyźnie; wyobraźcie sobie autora, który uwydatnia to na co nie zwraca się uwagi, choć powinno być w jej centrum; wyobraźcie sobie autora, który się nie boi krytyki – oto on, autor S.N.U.F.F. A obok niego ja trzymająca jego powieść w zaciśniętych dłoniach, bo nie chciałam żeby się kończyła.


Polecam każdemu kto lubi kiedy książka jest wyzwaniem i kto nie lubi lekkich piór. Pisząc tą recenzję zastanawiałam się czy pierwsze zdanie z niej usunąć, bo mnie ono zaciekawiło, ale co niektórych może przerazić. Ostatecznie postanowiłam zostawić i pozwolić tylko wytrwałym zadecydować o tym czy i wy dacie się pochłonąć tej przewrotnej opowieści. 

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Psychoskos. 

Ostatnio patrząc na to wszystko, co się dzieje na świecie zgadzam się w powiedzeniem "przezorny -  zawsze ubezpieczony". Jeżeli nawet nie jesteśmy typem pechowca i wypadki raczej nam się nie zdarzają, to warto jednak posiadać podstawową wiedzę na każdy temat. Nie tak dawno poszukiwałam informacji na temat jakim jest błąd w sztuce lekarskiej. Do najczęściej występujących możemy zaliczyć: nieprawidłowe leczenie, błędna diagnoza, wszelkiego rodzaju zaniechania i inne. Warto wiedzieć, gdzie się zwrócić o pomoc i zasięgnąć fachowej wiedzy by otrzymać należyte nam odszkodowanie.

8 komentarzy:

  1. Faktycznie trudna książka. Chociaż ja ostatnio w takie brne. Jest odskocznią od innych, ciężka, a z drugiej strony też wciągająca. Potrzebowałabym czasu, aby się przebić do tego typu tematu. Ale nie mówię nie, lubię wyzwania ostatnio.

    Co do błędu w sztuce lekarskiej przerobiłam ten temat na własnej osobie. W mediach często nagłaśniają tego typu sytuacje. Człowiek jednak często się poddaje właśnie z niewiedzy w tym zakresie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety, taka książka to nie moje klimaty czytelnicze, szczególnie latem. Jednak Twoją opinię na jej temat bardzo dobrze się czytało.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dużo słyszy się o tego typu przypadkach ;/ Ja mam nadzieje nie doświadczyć nigdy takiego błędu

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie przepadam za tego typu książkami ale wiem kogo zainteresuje

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeseli jest trudna książka, podziękuje nie lubię się męczyć nad książkami. One mają być przyjemnością, nie mordeka...

    OdpowiedzUsuń
  6. W obecny czasie letnim nie sięgam po ciężkie czy trudne książki. Ale nie mówię tej lekturze stanowcze - nie.

    OdpowiedzUsuń
  7. dużo ciekawych pomysłów tutaj!

    OdpowiedzUsuń
  8. inspirujące wpisy i fajne zdjęcia

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz.