6/14/2019 10:15:00 AM

"Milość do trzech Zuckerbrinów" Wiktor Pielewin. Recenzja.

W dobie kiedy media krzyczą do nas, że czas zacząć dbać o swoje dane powinniśmy się na chwilę zatrzymać i zastanowić, że chyba coś wymknęło się z internetowo-mediowej kontroli. Na początku wszyscy prosili nas o dane, wszyscy prosili nas o informację, a teraz te same osoby się o nie zaczynają bać – a my nie, my tylko ślepo oglądamy teatrzyk, który odgrywa się na naszych oczach.


W terminie „Zuckerbring” odnajdziemy dwa nazwiska: Zuckerberg, który zdominował nasze życia Facebookiem i wszystkimi aplikacjami pochodnymi, oraz Brin, który stanął nad nami jak pan i władca pod przykrywką Googla. Główny bohater powieści ma możliwość obserwowania z boku, z pobocznego toru, całego tego chorego systemu.  Całkowita wolność to prezent, o którym możemy tylko pomarzyć. Jest to nieosiągalne, i niestety musimy się przed sobą przyznać, że jest to po części nasza wina. Proszono nas o informację, a teraz my nie mamy kogo prosić o pomoc.
Jednak problem, przed którym staje czytelnik jest zupełnie inny – z tytułu wynika, że Zuckerbrinów jest trzech. Nie pozostaje nic innego jak poszukiwanie trzeciego pana, któremu podlegamy i tak naprawdę przez niego jesteśmy zniewoleni.


Autor sprawił, że się zatrzymałam – w czasach szybkiego życia, szybkiego jedzenia, szybkiego umierania i szybkiego pochłaniania książek zatrzymałam się i pozwoliłam zabrać się w miejsca swojego umysłu, o których wcześniej nie miałam pojęcia. Dostałam szansę znalezienia się poza ramami i spojrzenia na świat przeciętnego konsumenta nie biorąc w nim udziału.


Pielewin daje możliwość dotknięcia naszego nałogu jakim jest Internet. Staliśmy się uzależnieni od niego niczym od heroiny i codziennie musimy dostarczyć sobie dawkę terroryzmu ze świata, seksu z pobliskiej miejscowości i pozwolić się pozbawić cząstki siebie, bo taka panuje zasada w Internecie – bierzesz coś, ale musisz też coś zostawić. Nawet jeśli nie zostawisz to dwaj tyrani i tak to wezmą. 
Ale najważniejsza sprawa! Książka jest pisana w pierwszej osobie – idealne rozwiązanie dla osób, które potrzebują dodatkowego „wczucia” się. Możemy wejść w czyjąś skórę, tak po prostu.


Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Psychoskok.

11 komentarzy:

  1. "Zuckerberg" jest doskonale znany chyba na całym świecie. I masz - codzienne życie, internet i social media, które wciągają godzinami, czyli jednak moje dobre skojarzenie. I faktycznie tak było, że dane były zbierane przez jedno kliknięcie. "Zaakceptuj i kliknij dalej" - a potem zaskoczenie. Dlatego chyba wprowadzono rodo. Film "The Social Network", czyli nic innego, jak historia właśnie o założycielu Facebook'a, Marku Zuckerberg oglądałam 3 razy. Potem filmy dokumentalne na jego temat. Zdania są podzielone. Mark Zuckerberg też miał swoje zdanie. Świat idzie do przodu. Po części, jak wspominasz, to nasza wina. Taka prawda. Wszystko ma swoje dno. To nie te czasy za mojego dzieciństwa, grania w gumę, czy Państwa i Miasta. Dla mnie ekstra książka, dotykająca problem XXI wieku.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyznam, że czasami przy czytaniu recenzji książek na blogach okazuje się, że trafiam na książki po które same pewnie raczej bym nie sięgnęła, a po przeczytaniu opinii okazują się mnie zaciekawiać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten wpis dał mi wiele do myślenia.

    OdpowiedzUsuń
  4. wspaniały blok i fajne treści

    OdpowiedzUsuń
  5. inspirujące wpisy i fajne zdjęcia

    OdpowiedzUsuń
  6. wspaniały blok i fajne treści

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz.