10/18/2018 02:59:00 PM

Lancome Hypnose Mini. Maskara w sam raz na podróż. Recenzja.


Hej kochani!

Wiem, że ostatnio strasznie mnie tu mało, ale przez natłok obowiązków w pracy i  (póki  co jeszcze) przepięknej  słonecznej złotej jesieni za oknem nie umiem się odnaleźć. Poza tym zbliżają się moje urodziny i głowę mam zaprzątniętą nieco innymi rzeczami. Czas jednak powrócić do Was z nowościami, które miałam okazje ostatnio testować. Już teraz mogę Wam zdradzić, że w  najbliższym czasie na blogu nie zabraknie recenzji kolorówki. W planach mam także post o jesiennej pielęgnacji. Pojawi się również recenzja książki i  mam nadzieje, że uda mi się zapoczątkować nią cykl książkowy na moim blogu. Tego wszystkiego możecie oczekiwać w najbliższym czasie, a w tym momencie zapraszam Was na krótką recenzję maskary w podróżniczym formacie od Lancome.


Jakiś czas temu na swoim fp firma Lancome poszukiwała testerek kultowej maskary Hypnose w nowej odsłonie. Do testów oczywiście się zgłosiłam. Po jakimś czasie dostałam wiadomość o zakwalifikowaniu się i takim oto sposobem weszłam w posiadanie Lancome Hypnose Mini.


Jak już wspomniałam do testów otrzymałam  miniaturową wersję kultowej maskary Hypnose. Nieco odbiegając od recenzowanego produktu chciałabym przypomnieć, że w sierpniu na blogu ukazał się post o podkładzie Teint Idole Ultra Wear od Lancome (po więcej zapraszam TUTAJ) także marka ostatnio często gości na blogu.


Jak możecie zauważyć na zdjęciach opakowanie jest czarne. Korek jest ozdobiony złotymi napisami. Jak dla mnie klasyka w czystej postaci i gdybym zobaczyła takie opakowanie na półce to raczej jakoś szczególnie mojej uwagi ono by nie przykuło. Mimo to jest ładne i klasyczne, to by było na tyle. Najbardziej interesowała mnie zawartość. Tusz zawiera unikalną, opatentowaną szczoteczkę z ponad 1000 włókien. Mają one za zadanie wydłużenie i pogrubienie każdej rzęsy od nasady po końcówkę. Taką informacje uzyskujemy od producenta.


Obiecujący jest skład, gdyż maskara zawiera prowitaminę B5, wosk Carnauba, olejek jojoba i gumę akacjową, która nie tylko chroni i wzmacnia rzęsy, ale także ma im nadawać do 8x większej objętości. Czy u mnie ta maskara zdała egzamin?

Otóż w użytkowaniu pokochałam ją do makijażu codziennego. Szczoteczka faktycznie ładnie wydłuża i rozdziela rzęsy nie sklejając ich. Jedynej rzeczy, której mi tu zabrakło to pogrubienia. Mam z natury dość długie rzęsy i są one dość gęste, więc od maskary oczekuje przede wszystkim pogrubienia, by dało się je zauważyć. Jest to wersja mini, czyli hit w podróży i myślę, że do wakacyjnej, urlopowej bądź wyjazdowej kosmetyczki będzie w sam raz. Zakupić ją można stacjonarnie w sklepie Sephora, bądź także na ich stronie internetowej klikając TUTAJ. Podsumowując, jest to kolejny produkt od Lancome, który zrobił na mnie pozytywne wrażenie. Jednak za cenę ok. 59 zł za wersje mini spodziewałam się czegoś lepszego.

Czy Wy w swoich kosmetyczkach macie coś od Lancome? Jak się te  produkty u Was sprawdzają?
A może polecicie mi jakiś hicior tej firmy, który koniecznie muszę spróbować?



Brak komentarzy:

Dziękuję za komentarz.