9/13/2019 01:22:00 PM

Łapiąc chwile ulotne jak..."Taniec z motylami" Anna Wysocka-Kalkowska. Recenzja.

Dawno mnie tu nie było, a wszystko za sprawą kilku wydarzeń w moim życiu prywatnym z którymi musiałam się w ostatnim czasie uporać. Nie zawsze wszystko  toczy się tak, jakby nam by się chciało. Jednak nie ważne ile razy upadamy, ważne, ile się podnosimy. 

Dziś mam dla Was recenzje bardzo ciekawej książki "Taniec z motylami" której autorką jest Anna Wysocka-Kalkowska.



Czytając pierwsze strony książki poznajemy 38-letnią Zuzannę Starską. Żyje sobie w Polsce, w Toruniu, mieszka w uroczej kawalerce na Starym Mieście malując portrety. Przez długi czas mieszkała w Czechach, a dokładnie w Pradze. Jej ciotka, Rose Lattern, popularna wówczas aktorka (która zresztą zdobyła nawet Oscara), zaopiekowała się nią, kiedy jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Ze względu na prężną sytuację zawodową mimo wszystko starała się jej poświęcić jak najwięcej czasu i wspierać w każdej chwili. Zuza, mając 17 lat właśnie w Pradze zakochuje się nieszczęśliwie w pewnym Jakubie. Niecały rok później uznał on, że spotykali się zbyt szybko i odszedł. Zuza poczuła ogromny żal. Pustkę, którą nikt inny nie jest w stanie wypełnić.
„ Z czasem pojęłam, że była to jednostronna miłość, że byłam jedynie zabawką w jego dłoniach, lalką, stojącą na pozytywce… przekręcił kluczyk, a ona tańczyła, ale melodia nie była dla niego na tyle cenna, by ją zatrzymać”.


Nie żałowała wspólnie spędzonych chwil, jednak tak bardzo ją to zabolało, że powróciła do Polski… I malowała te portrety nie do końca będąc pewną, czy to właściwy tor. 

„Ja kocham malować. Tyle, że gdzieś w głębi serca wiem, że mogłabym mieć więcej, mogłabym chcieć bardziej i mogłabym żyć piękniej, intensywniej, może nawet bardziej prawdziwie …”.
Jakub… Jakub… Niczego poza nim właściwie nie widziała. Latami żyła przeszłością, rozmyślała, wspominała nie dopuszczając do siebie żadnych marzeń. Dlatego uciekła z Pragi z powrotem do Polski paląc za sobą wszystkie mosty prócz wspomnień. A to one zawładnęły nad jej życiem i nie dawały jej spokoju. W tym wszystkim trwał jednak z nią Grzegorz, jej najlepszy przyjaciel, który zawsze służył jej „ramieniem”. Jest dowcipny, przystojny, ale to by było na tyle. Zuza postrzegała w nim tylko przyjaciela.
„Jak nikt inny potrafi mnie rozśmieszyć”.
„Taki brat z wyboru”.


Pewnego dnia, jak zresztą co roku w sierpniu, pojawia się znowu pewna kobieta, siada naprzeciwko Zuzy oczekując na szkic jej twarzy. Praca jakoś nie szła, więc obie umówiły się na kawę do pobliskiej, klimatycznej knajpki. W trakcie rozmowy Zuzanna dowiedziała się, że na imię ma Miriam. Zawodowo zajmowała się tańcem, dla którego była w stanie poświęcić cały swój czas i zaangażowanie. Teraz, jako że ma 65 lat swoją pasję musiała odłożyć na bok. Zaczęła tłumaczyć Zuzie, aby nie marnowała życia tak, jak zrobiła to ona.
"Twój kolega jazzman zakocha się w końcu albo rozpije się zmęczony takim stylem życia, a ty zostaniesz samotna i nieszczęśliwa. Nie będzie mowy o tańcu z motylami, zostanie szara rzeczywistość i smutek".
Dzięki temu, z pozytywnym nastawieniem, Starska postanowiła udać się do Pragi w odwiedziny do swojej cioci Rose. Obie zaczęły wspominać lata wstecz, kiedy to Zuza m.in. zakochała się w Jakubie. Okazało się, że 2 lata temu się rozwiódł, a obecnie jest prawnikiem. Niestety ciotka nagle traci przytomność i umiera. W testamencie przekazuje swojej siostrzenicy dom i szkołę, którą założyła. Dodatkowo uwzględniła w nim również Grzegorza, który w dalszym ciągu będzie towarzyszyć dziewczynie i ją wspierać.


Malarka zostaje oczywiście w Pradze, nabiera znacznie szybszego tempa i wreszcie zaczyna się coś dziać. Musi ona nie tylko przejąć obowiązek związany z prowadzeniem szkoły jako pani dyrektor, ale zdobyć zaufanie wszystkich pracujących tam ludzi (co nie jest proste, kiedy ktoś rzuca kłody pod nogi) oraz dokończyć scenariusz do spektaklu, który zaczęła przygotowywać jej ciotka. Wyzwanie jest spore, ale wszystko powoli, kroczek po kroczku zaczyna sobie organizować. Zatrudnia Miriam, sprowadza z Polski do siebie Grzegorza z Panią Teresą, jej 85-letnią sąsiadką. Wszystko idzie w dobrą stronę, dopóki księgowa jej nie przekazuje złych wieści, iż finansowo znacznie przekroczyła już budżet. W międzyczasie dowiaduje się także, że jej ciocia skrywa jedną, bardzo ważną tajemnicę, która może ważyć na losach nie tylko malarki, ale jeszcze jednej osoby: Pola Astona. Mężczyzny, który jako 25-latek wdał się w romans z wówczas 40-letnią Rose. Powoli zaczyna także zupełnie inaczej patrzeć na Grzesia, dzięki czemu wspomnienia dotyczące Jakuba zaczynają iść na dalszy plan. Już nie jest „chuliganem” i błaznem”. Jest mężczyzną godnym uwagi.
"Nagle całkiem nieoczekiwanie zobaczyłam w Grzegorzu mężczyznę. Nic tego nie zapowiadało, nie dostałam żadnego ostrzeżenia, zwyczajnie w jednej chwili miałam ochotę dotknąć go inaczej niż zwykle."


Aż mnie korci, aby napisać, jak to wszystko się potoczyło / zakończyło i kto to jest Pol, który jak się później okazuje, ma bardzo ważne znaczenie w całej tej poplątanej historii. Będzie troszkę o Afryce, która niegdyś była marzeniem zarówno Rose, jak i Zuzanny, a z którą duży związek ma tajemniczy Pol. To właśnie tam wyruszy główna bohaterka wraz z Panią Tereską, aby kogoś poznać i wyjaśnić tajemnicę, z którą przez lata żyła Pani Letten.
Dawno temu nie czytałam tego typu pozycji, tak lekkiej, przyjemnej, która zawiera tak ogromną przeplatankę uczuć: od tych smutnych, dobijających, po szczęśliwe, pełne radości i nadziei. Aczkolwiek splot wszystkich zdarzeń w ciągu tak krótkiego czasu (około 3 miesiące) może być nie do uwierzenia. Pamiętajmy jednak, że to książka. Książka, która po części dotyczy każdego z nas. Pokazuje, jak mała, zdezorientowana szara myszka zmienia się w odważną Panią dyrektor, pełną energii i zapału do działania. Mówi o marzeniach, które mimo sprzecznych sytuacji warto realizować, mówi o tajemnicach, które zawsze będą nam towarzyszyć w życiu…
,,Tajemnica w rodzinie jest zatrutym owocem. Nawet wtedy, kiedy decydujemy się na życie w kłamstwie, żeby nie zranić najbliższej osoby, trzeba sobie otwarcie powiedzieć, że zatruwamy własne serca. Trzeba też zdać sobie sprawę, że już zawsze będziemy okłamywać osobę, którą najpewniej kochamy najbardziej na świecie."
Mówi również o miłości: tej nieszczęśliwej, odrzuconej, która mimo, że boli, nie znaczy, że jest ostatnią. Czasem może za bardzo skupiamy się na jednej sprawie nie zważywszy na to, ile piękna otacza nas wokół.. Wystarczy chcieć i się co nieco rozejrzeć.


Dajcie się ponieść w tańcu, a być może zmienicie punkt widzenia na dany problem, ponieważ z każdej sytuacji jest wyjście. Przy wsparciu przyjaciół nie ma co stać w miejscu i żyć wspomnieniami z przeszłości, a wręcz działać i realizować się dalej. Wszystko przyjdzie po kolei. Taki już nasz los.
Wydawnictwu Psychoskok dziękuję za możliwość otrzymania egzemplarza książki, zaś autorce, Pani Annie za świetną historię, której przekaz można odnieść do życia każdego z nas.

11 komentarzy:

  1. Wow ale rzetelna recenzja! Książkę czytałam. Dawno nie płakałam czytając jakakolwiek książkę, potrzebna mi była taka odskocznia. Wnioski z niej faktycznie można odwołać do realnego życia i to mi się tutaj naprawdę podoba. Pokręcona historia, w której bardzo dużo sie dzieje. Ale wciągnęła mnie od samego początku. Super wpis naprawdę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo lubię książki Wydawnictwa Psychoskok - ale z tą jeszcze nie miałam styczności.

    OdpowiedzUsuń
  3. ciekawy artykuł i fajne pomysły

    OdpowiedzUsuń
  4. dużo ciekawych pomysłów tutaj!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz.