5/30/2017 10:52:00 AM
NIE recenzja NIE zdeklarowana NIE singielka na podstawie "Z życia zdeklarowanej singielki" autorstwa Małgorzaty Ciechanowskiej
Każdy w swoim życiu do czegoś dąży. Ma coś na celu, realizuję się poprzez pasję, ma marzenia. No właśnie, a jak to z nimi jest - z marzeniami? Każdy je ma, lecz czy tak naprawdę każdy je spełnia?
Los tak chciał, że miałam okazję poznać bardzo fajną dziewczynę. Ma na imię Gosia. Jest młodą, energiczną i bardzo otwartą duszą artystyczną. Niemalże od razu znalazłyśmy wspólny język. Jest jedną z tych ludzi, którzy mają marzenia i je spełniają. Dlatego też w kwietniu tego roku została wydana jej pierwsza książka "Z życia zdeklarowanej singielki".
Gosia zwróciła się do mnie z pytaniem czy nie chciałabym przeczytać jej dzieło i wyrazić swoją opinię. Ten kto zna mnie bliżej, ten wie, że jestem molem książkowym i uwielbiam czytać. Dla mnie najlepszym odpoczynkiem jest po prostu relaks w towarzystwie książki. Więc oczywistą oczywistością było to, że nie odmówiłam i chętnie przygarnęłam pod swe skrzydła jej dzieło.
Nie wiem jak wy, ale ja rzadko kiedy czytam tak zwane streszczenie książki, którą mam w ręku. Lubię, gdy z każdą przeczytaną stroną "odkrywam" ją kawałek po kawałku. To uczucie, gdy otwierasz pięknie zapakowany prezent i nie masz pojęcia co się kryje w środku. Tak samo jest z książką. Z każdym kolejnym słowem, z każdą stroną mamy coraz to nowe oblicze. Dlatego też nie będę się skupiać na treści, tylko na moich własnych przemyśleniach względem jej.
Zatem zacznijmy. Główną bohaterką jest dziewczyna o imieniu Izka. Młoda. zdolna i energiczna. Z zewnątrz udaje twardzielkę, lecz wewnątrz jest delikatna i wrażliwa. Spotka ją wiele zarówno dobrego, jak i złego, no ale takie jest prawdziwe życie, nie prawda?
Skojarzenia, które miałam patrząc na tytuł przed przeczytaniem były następujące: zdeklarowana singielka? Hm, wolna, bardzo pewna siebie kobieta, świadoma swych wartości, która zdecydowana jest być singielką. Trzyma się zdała od uczuć i mężczyzn (co w sumie jest powiązane). Czytając książkę odniosłam jednak zupełnie inne wrażenie. Izka swoim postępowaniem w różnych sytuacjach deklaruje, że chce ułożyć sobie życie, chce się zakochać, założyć rodzinę i mieć dzieci. A nie być do końca swych dni singielką.
Do czego zmierzam? Do tego, iż tytuł książki nieco mi się gryzie z jej "zawartością". Nie pasuje mi ta nazwa i już. Jakie było moje zdziwienie, gdy napisałam o tym Gosi, a ona się ze mną zgodziła. Okazuje się, że tytuł miał być inny, w sumie było ich dwa: "Arystoteles w spódnicy" lub "W szpilkach na wojnę". I jeden i drugi pasuje, ale ten pierwszy po prostu jest do tej książki stworzony. Spytacie dlaczego akurat ten? Arystoteles i jeszcze w spódnicy? A właśnie, że tak.
Książka, jak dla mnie jest nieco zbyt przesycona mądrościami, których autorką jest Izka. Rozumiem jednak, że jest to jej styl bycia i jest to cecha jej indywidualnej osobowości. Niektóre sytuację rozpatruje niepewnie sięgając w przeszłość. Skąd się zrodziło poczucie ciągłej niepewności? W książce często jest spotykany wątek niezbyt dobrych stosunków matki wobec głównej bohaterki. Dziewczyna ma do niej żal o to, jak ją traktowała. Ciągła krytyka, porównywanie do starszej siostry i innych "bardziej idealnych" dziewczyn w oczach matki zostawiło swoją pieczęć na bohaterce. Ciągle jest niepewna: czy robi dobrze, czy postępuje słusznie, czy jest dziewczyną, którą warto pokochać?
Była jeszcze jedna drobnostka, która mi przeszkadzała. Brakowało mi przypisów autorki, tzw. wyjaśnień. Z racji tego, iż nie jestem Polką, niekiedy miałam problem ze zrozumieniem co niektórych sytuacji powiązanych powiedzmy z jakąś osobą, bądź postacią, którą zrozumiałby polak, a obcokrajowiec, w tym wypadku ja, miał zagwozdkę.
Podsumowując. Książka, która na pierwszy rzut oka jest o zdeklarowanej singielce jest o Arystotelesie w spódnicy. Główna bohaterka w sposób nagminny używa mądrości, a autorka zapomniała o przypisach. Hm....ALE...
Książka jest bardzo fajnie napisana, przyjemnie ją się czyta. Może ktoś powiedzieć, że jest tylko opowieścią dla rozrywki. Nic bardziej mylnego. Pod pozorem lekkiej lektury, kryje się wiele sytuacji życiowych i perypetii, które spotykamy na swojej drodze przez całe nasze życie. Decyzję podejmowane przez naszą bohaterkę zmuszają nas do refleksji i odpowiedzi sobie nie pytanie: Co ja zrobił/a bym w tej sytuacji?
Ma tylko, albo aż 168 stron na których los bohaterki jest opisany w taki sposób, że czujesz niedosyt i z niecierpliwością oczekujesz drugiej,a może i trzeciej następnej części, kto wie?
Przedstawiłam Wam moje odczucia związane z tą lekturą. Mimo niektórych drobnostek, na które zwróciłam Wam uwagę, książkę zaliczam do jak najbardziej udanych. Cenię sobie ciężką prace autorki i jej własny pomysł na historię, którą stworzyła. Podziwiam i trzymam kciuki za dalsze sukcesy.
Gosiu, no i pamiętaj, jak tylko dokończysz drugą część jestem pierwsza w kolejce;)
Brak komentarzy:
Dziękuję za komentarz.