Dawno mnie tu nie było, a wszystko za sprawą kilku wydarzeń w moim życiu prywatnym z którymi musiałam się w ostatnim czasie uporać. Nie zawsze wszystko toczy się tak, jakby nam by się chciało. Jednak nie ważne ile razy upadamy, ważne, ile się podnosimy.
Dziś mam dla Was recenzje bardzo ciekawej książki "Taniec z motylami" której autorką jest Anna Wysocka-Kalkowska.
Czytając pierwsze strony
książki poznajemy 38-letnią Zuzannę Starską. Żyje sobie w Polsce, w Toruniu,
mieszka w uroczej kawalerce na Starym Mieście malując portrety. Przez długi
czas mieszkała w Czechach, a dokładnie w Pradze. Jej ciotka, Rose Lattern, popularna
wówczas aktorka (która zresztą zdobyła nawet Oscara), zaopiekowała się nią,
kiedy jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Ze względu na prężną sytuację
zawodową mimo wszystko starała się jej poświęcić jak najwięcej czasu i wspierać
w każdej chwili. Zuza, mając 17 lat właśnie w Pradze zakochuje się nieszczęśliwie
w pewnym Jakubie. Niecały rok później uznał on, że spotykali się zbyt szybko i
odszedł. Zuza poczuła ogromny żal. Pustkę, którą nikt inny nie jest w stanie
wypełnić.
„ Z czasem pojęłam, że była
to jednostronna miłość, że byłam jedynie zabawką w jego dłoniach, lalką,
stojącą na pozytywce… przekręcił kluczyk, a ona tańczyła, ale melodia nie była
dla niego na tyle cenna, by ją zatrzymać”.
Nie żałowała wspólnie
spędzonych chwil, jednak tak bardzo ją to zabolało, że powróciła do Polski… I
malowała te portrety nie do końca będąc pewną, czy to właściwy tor.
„Ja kocham
malować. Tyle, że gdzieś w głębi serca wiem, że mogłabym mieć więcej, mogłabym
chcieć bardziej i mogłabym żyć piękniej, intensywniej, może nawet bardziej
prawdziwie …”.
Jakub… Jakub… Niczego poza
nim właściwie nie widziała. Latami żyła przeszłością, rozmyślała, wspominała
nie dopuszczając do siebie żadnych marzeń. Dlatego uciekła z Pragi z powrotem
do Polski paląc za sobą wszystkie mosty prócz wspomnień. A to one zawładnęły
nad jej życiem i nie dawały jej spokoju. W tym wszystkim trwał jednak z nią
Grzegorz, jej najlepszy przyjaciel, który zawsze służył jej „ramieniem”. Jest
dowcipny, przystojny, ale to by było na tyle. Zuza postrzegała w nim tylko
przyjaciela.
„Jak nikt inny potrafi mnie
rozśmieszyć”.
„Taki brat z wyboru”.
Pewnego dnia, jak zresztą co
roku w sierpniu, pojawia się znowu pewna kobieta, siada naprzeciwko Zuzy
oczekując na szkic jej twarzy. Praca jakoś nie szła, więc obie umówiły się na
kawę do pobliskiej, klimatycznej knajpki. W trakcie rozmowy Zuzanna dowiedziała
się, że na imię ma Miriam. Zawodowo zajmowała się tańcem, dla którego była w
stanie poświęcić cały swój czas i zaangażowanie. Teraz, jako że ma 65 lat swoją
pasję musiała odłożyć na bok. Zaczęła tłumaczyć Zuzie, aby nie marnowała życia
tak, jak zrobiła to ona.
"Twój
kolega jazzman zakocha się w końcu albo rozpije się zmęczony takim
stylem życia, a ty zostaniesz samotna i nieszczęśliwa. Nie będzie mowy o
tańcu z motylami, zostanie szara rzeczywistość i smutek".
Dzięki temu, z pozytywnym
nastawieniem, Starska postanowiła udać się do Pragi w odwiedziny do swojej cioci
Rose. Obie zaczęły wspominać lata wstecz, kiedy to Zuza m.in. zakochała się w
Jakubie. Okazało się, że 2 lata temu się rozwiódł, a obecnie jest prawnikiem.
Niestety ciotka nagle traci przytomność i umiera. W testamencie przekazuje
swojej siostrzenicy dom i szkołę, którą założyła. Dodatkowo uwzględniła w nim
również Grzegorza, który w dalszym ciągu będzie towarzyszyć dziewczynie i ją
wspierać.
Malarka zostaje oczywiście w
Pradze, nabiera znacznie szybszego tempa i wreszcie zaczyna się coś dziać. Musi
ona nie tylko przejąć obowiązek związany z prowadzeniem szkoły jako pani
dyrektor, ale zdobyć zaufanie wszystkich pracujących tam ludzi (co nie jest
proste, kiedy ktoś rzuca kłody pod nogi) oraz dokończyć scenariusz do
spektaklu, który zaczęła przygotowywać jej ciotka. Wyzwanie jest spore, ale
wszystko powoli, kroczek po kroczku zaczyna sobie organizować. Zatrudnia
Miriam, sprowadza z Polski do siebie Grzegorza z Panią Teresą, jej 85-letnią
sąsiadką. Wszystko idzie w dobrą stronę, dopóki księgowa jej nie przekazuje
złych wieści, iż finansowo znacznie przekroczyła już budżet. W międzyczasie
dowiaduje się także, że jej ciocia skrywa jedną, bardzo ważną tajemnicę, która
może ważyć na losach nie tylko malarki, ale jeszcze jednej osoby: Pola Astona.
Mężczyzny, który jako 25-latek wdał się w romans z wówczas 40-letnią Rose.
Powoli zaczyna także zupełnie inaczej patrzeć na Grzesia, dzięki czemu
wspomnienia dotyczące Jakuba zaczynają iść na dalszy plan. Już nie jest
„chuliganem” i błaznem”. Jest mężczyzną godnym uwagi.
"Nagle
całkiem nieoczekiwanie zobaczyłam w Grzegorzu mężczyznę.
Nic tego nie zapowiadało, nie dostałam żadnego ostrzeżenia, zwyczajnie w
jednej chwili miałam ochotę dotknąć go inaczej niż zwykle."
Aż mnie korci, aby napisać,
jak to wszystko się potoczyło / zakończyło i kto to jest Pol, który jak się
później okazuje, ma bardzo ważne znaczenie w całej tej poplątanej historii.
Będzie troszkę o Afryce, która niegdyś była marzeniem zarówno Rose, jak i
Zuzanny, a z którą duży związek ma tajemniczy Pol. To właśnie tam wyruszy
główna bohaterka wraz z Panią Tereską, aby kogoś poznać i wyjaśnić tajemnicę, z
którą przez lata żyła Pani Letten.
Dawno temu nie czytałam tego
typu pozycji, tak lekkiej, przyjemnej, która zawiera tak ogromną przeplatankę
uczuć: od tych smutnych, dobijających, po szczęśliwe, pełne radości i nadziei.
Aczkolwiek splot wszystkich zdarzeń w ciągu tak krótkiego czasu (około 3
miesiące) może być nie do uwierzenia. Pamiętajmy jednak, że to książka.
Książka, która po części dotyczy każdego z nas. Pokazuje, jak mała,
zdezorientowana szara myszka zmienia się w odważną Panią dyrektor, pełną
energii i zapału do działania. Mówi o marzeniach, które mimo sprzecznych
sytuacji warto realizować, mówi o tajemnicach, które zawsze będą nam
towarzyszyć w życiu…
,,Tajemnica w rodzinie jest
zatrutym owocem. Nawet wtedy, kiedy decydujemy się na życie w kłamstwie, żeby
nie zranić najbliższej osoby, trzeba sobie otwarcie powiedzieć, że zatruwamy
własne serca. Trzeba też zdać sobie sprawę, że już zawsze będziemy okłamywać
osobę, którą najpewniej kochamy najbardziej na świecie."
Mówi również o miłości: tej
nieszczęśliwej, odrzuconej, która mimo, że boli, nie znaczy, że jest ostatnią.
Czasem może za bardzo skupiamy się na jednej sprawie nie zważywszy na to, ile
piękna otacza nas wokół.. Wystarczy chcieć i się co nieco rozejrzeć.
Dajcie się ponieść w tańcu,
a być może zmienicie punkt widzenia na dany problem, ponieważ z każdej sytuacji
jest wyjście. Przy wsparciu przyjaciół nie ma co stać w miejscu i żyć
wspomnieniami z przeszłości, a wręcz działać i realizować się dalej. Wszystko
przyjdzie po kolei. Taki już nasz los.
Wydawnictwu Psychoskok
dziękuję za możliwość otrzymania egzemplarza książki, zaś autorce, Pani Annie
za świetną historię, której przekaz można odnieść do życia każdego z nas.